RECENZJA: Sygnały uspokajające. Jak psy unikają konfliktów - Rugaas Turid
Książkę można bardzo łatwo nabyć, nie jest to biały kruk. Jest też bardzo często i gęsto polecana, a nawet znajduje się na spisie lektur obowiązkowych w jednej ze szkół przygotowujących przyszłych trenerów.
Na wszelki wypadek, gdyby jednak miał być to kiedyś biały kruk, postanowiłam ją nabyć. Niestety nie mam jej w sprzedaży w wersji elektronicznej i mój misterny plan pozbycia się książek papierowych legł w gruzach. W moim odczuciu książki o psach dzielą się na dwa rodzaje:
(1) Ach miałam w swoim życiu 3 psy! Wiem co to życie.
(2) Jestem badaczem, opowiem wam o swoich badaniach.
Autor w tym wypadku zdecydowanie jest badaczem, jednak zahacza o pogranicza fantastyki.
Książka, a nawet książeczka jest dosyć mała objętościowo, to też pochłonięcie jej nie zajmie sporo czas. A warto. Bo warto czytać. Warto czytać dużo i gęsto, aby mieć bardzo szerokie spektrum wiedzy. Mając dużą wiedzę mamy większe możliwości. I nie podążamy jak owce za jakimś geniuszem zbrodni rujnując relacje z naszym psem. A geniuszów zbrodni Ci u nas dostatek.
Autor jest badaczem i na podstawie obserwacji opowiada nam jak to psy unikają konfliktów. Zakładając, że psy generalnie są bardzo pokojowymi stworzeniami. Nie jestem przekonana, co do wykorzystywania tego typu "języka psów" przez ludzi... To jest właśnie dla mnie to pogranicze fantastyki. Aczkolwiek częściowo można. Z pewnością podchodzenie do psa od frontu, wgapiając się mu w oczy, a potem pchanie ręki do pyska nie jest dobrym pomysłem.
Za to dostaniemy solidną dawkę wiedzy z zakresu komunikacji. A swojego, a już na pewno obcego psa warto obserwować.
Na jednym z zajęć z tropienia Ramzes witał się z jednym z psów. Powitanie było spokojne, a pies nie przejawiał żadnych znaków agresji. Patrzyłam uważnie, gdyż Ramzes wśród psów to raczej taka maskotka do bicia. Powitanie jak to powitanie, wąchu, wąchu, nosek, nosek... Smycze luźne... A Ramzes wysyła ciągle sygnały uspokajające. Myślę sobie - mam strachliwego psa. Postanowiłam uspokoić go głosem mówiąc: spokojnie, nie bój się piesku... i ŁUP! Jak tamten nie skoczy! Jak nie warknie! No umarł w butach.
Zdecydowanie mogłam oszczędzić mojemu psiakowi nieprzyjemnych sytuacji, gdybym tylko go posłuchała...
Wysyłanie znaków uspokajających przez inne psy, często też nie działa. Trudno się spodziewać, aby wysyłane przez nas, obcych panach na wysokościach działały (w większości psy widzą nasze nogi).
Polecam jako solidną dawkę wiedzy w małym opakowaniu. Nie łudźcie się jednak, że nagle każdy pies będzie was kochać, a z niektórymi to nawet będziecie spędzać miłe chwile na pogawędce przy kawie.

Komentarze
Prześlij komentarz