Jak w sylwestra dwa lata ćwiczeń poszły... w las :/
![]() |
| Kryjówka pod biurkiem |
Tydzień przed sylwestrem byłam z siebie bardzo dumna! Powoli rozpoczynał się okres przedwczesnych bombardowań i z oddali dochodziły stłumione dźwięki huków. Wraz z upływającymi dniami huki bombardowania były coraz bliżej. Chadzaliśmy z psami na spacer i Ramzes się nic a nic nie przejmował! Byłam zachwycona! Rino, owszem spłoszył się troszkę, ale było to dobre płoszenie. Mianowicie Rino szedł koło nogi, jednak szybko ogarnął, że nic się nie dzieje.
Byłam z siebie bardzo zadowolona i skora do głoszenia wszem i wobec odważnych teorii, jak to bombardowania w sylwestra zawsze były i będą i do obowiązków opiekuna psa należy zadbać, aby pies się nie bał. Spacer kilka godzin wcześniej, a w sylwestra na spokojnie w domku. Mnie się udało!
Plany na sylwestra miałam fajne. Rano trening, potem koło 16:00 spacer z psami. Koło godziny 18:00/19:00 przejść spacerkiem z psami do mojego partnera. Patrzeć na transmisję na żywo w tv a później na fajerwerki. Psy już przyzwyczajone do wybuchów to powinno być spoko.
Wszystko szło zgodnie z planem. Rano trening. Solida porcja jedzenia, obiad u cioci, spacer o 16:30 nam się trafił. Jak już wcześniej wspominałam chadzamy na skałkę gdyż osiedle to całkiem spory punkt gastronomiczny, z miejscami do konsumpcji przy każdym śmietniku. Ponadto, mogło by się zdarzyć, że ktoś zacznie na placu zabaw przedwcześnie puszczać fajerwerki.
Dziarsko poszliśmy na spacer. Przeszliśmy 1/4 okrążenia, jak nie łupnie! Ktoś sobie radośnie pomiędzy krzakami a drzewami odpalił z butelki fajerwerki. Pewno jakiś profesjonalista, skoro się czai między drzewami. Zerknęłam, nikogo nie widać. Pewno już poszli. Z resztą jak nie, to dziarsko przejdziemy kawałek dalej i z głowy. Niestety los chciał, że następna poleciała po łuku nad nas! No myślałam, że szlak mnie trafi!! Wrzasnęłam, że jeszcze jedna i policję wzywam! Niestety nic to nie dało, a ja bez komórki...
Ramzes spłoszony nieziemsko! Dwa lata ciężkiej pracy właśnie się posypało... Tylko czekać na wiosenny okres burzowy :(. Ciągnęły straszliwie. Złapałam jakiegoś pana aby mi pomógł z psami. On wysnuł swoją mądrą teorię, że przecież jest sylwester i psy powinny siedzieć w domu. A kupa? A toaleta się pytam? Jest 16:40! Do północy szmat czasu! A Pan na to, no ale nie długi spacer... No cóż. Mieszkam obok skałki...
Wróciliśmy do domu. Rino o dziwo przyjął to lepiej niż Ramzes. A wydawało by się, że będzie odwrotnie. Ramzes w domu nie umiał się uspokoić, a Rino poszedł se legnąć. A kupy na spacerze nie było...
Zadzwoniłam na Policję. Pan mnie mądrze poinformował, że jest sylwester. Serio? Takie rzeczy. A ja radośnie mu odpowiedziałam, że do nowego roku daleko. On mi, że Świętochłowice nie zakazały... A ja mu, że chyba na swoim stanowisku musi znać przepisy prawa. No to on pewny siebie: To jakie zagrożenie to stwarzało!? Proszę Pana... Na skałce żyją zające i lisy, cała zwierzyna się płoszy. No to Pan policjant wysunął ciężki kaliber: Musi Pani podać swoje dane, policja przyjedzie złoży Pani zeznania, bo jakby przyszło co do czego musi być Pani stroną w sprawie! No cóż... Co prawda nie muszę, bo zawiadomienie może być anonimowe ale... Z domu już nie wyjdę. Plany poszły się kulać... Mam czas, niech przychodzą. Podałam, chyba spisał, szybko się rozłączył. Biedakowi każą pracować w sylwestra! I w dodatku zamiast imprezować w biurze będą musieli wyjść!
Oczywiście zanim ruszą tyłki, to już tam nikogo nie będzie. Nie mniej jednak nie rozumiem, skoro jest to łatwa kasa, to dlaczego nie puszczą tam prewencyjnie patrolu? 10 min spaceru i 500 zł mandatu... A jak im się poszczęści to i więcej się trafi! I jaka wykrywalność! 100/100!
No nic... Rino poszedł spać, a z Ramzesem trzeba było sprawę załatwić. Bez litośći! Piłka! Bawiliśmy się chwilę i się uspokoił. Potem wyjęłam im po kości, niech się gryzaniem odstresują. Nastał spokój... Nie mniej jednak mnie stres nie opuszczał.
Oczywiście nikt do mnie nie zawitał. Większość sylwestra przeszła spokojnie. Niestety nie sam nowy rok... Pomimo zabaw, tresury, koncentracji, nawet prób niuchania lęk Ramzesa nie opuszczał. Każdy przeżywał strach na własny sposób. Rino z pozoru rastafaranin, leżał spokojnie, ale tak naprawdę chyba udawał, że umar... Oddech miał przyśpieszony. Ramzesa troszkę uspokajałam grając na gitarze, zawsze grałam gdy odpoczywał. Siedział obok i uchami nasłuchiwał czy śpiewam, ale ciągle cały w stresie. W końcu 50 min po północy wybuchy ustały... To była ciężka godzina :-(
I pomyśleć, że gdyby nie ten wystrzał nad nami tuż przed 17:00 mogło być zupełnie inaczej...

Komentarze
Prześlij komentarz