Konflikty na treningach



Tak to już w życiu bywa, że jak jest grupa to i jakiś konflikt się znajdzie. Kiedy w grę wchodzą dwie grupy, to jest to bardziej prawdopodobne. Zwłaszcza gdy w jej skład wchodzą ludzie cechujący się niezwykłym poziomem egocentryzmu i nie umniejszając nikomu skrajną głupotą. Oj okłamałam was... Celowo i złośliwie czerpiąc z tego nieziemską satysfakcję, obrażam inna grupę społeczna, która według mnie cechuje się niezwykle niskim poziomem inteligencji, za to nadrabia głupotą i zuchwałością.

W lesie gdzie skądinąd odbywają się treningi z psami (chodzi o grunt - beton nie amortyzuje i może poranić psie łapki) można odnaleźć kilka grup społecznych, które roszczą sobie do owego terenu prawa. To oczywiście jesteśmy my - maszerzy. Z podpiętymi za pomocą liny psami szaleńczo mkniemy przez ścieżki leśne. Jakby na to nie patrzeć prawa nie łamiemy, bo psy są na uwięzi. HA! Jak się też okazuje, gdy w grę wchodzą treningi większą grupą, to sprawa musi zostać zgłoszona. Tym samym czujemy się w pełni na legalu.

Kolejna grupa to myśliwi. Bardzo głośna ostatnimi czasy, a to ze względu na zmianę przepisów. Okazuje się bowiem, że nie ma obowiązku oznaczania terenu objętego aktualnie polowaniem. Otóż każdorazowo przed wejściem do lasu, po stronie osoby planującej wejść do lasu stoi obowiązek sprawdzenia czy przypadkiem nie odbywa się w ów lesie polowanie. Myśliwi ze względu na staż oraz niejako profil zawodowy roszczą sobie zdecydowanie największe prawo do przebywania w lesie. My szczęśliwie z myśliwymi nie mamy konfliktów i chwała za to, gdyż myśliwi wyposażeni są w niezwykłą cechę posiadania broni. Jest to dosyć solidny argument aby nie wchodzić w konflikt. Nie mniej jednak cenimy sobie odstrzał nadmiernej ilości dzików ;-).

Inna niewątpliwie znacznie mniejszą grupą, aczkolwiek o dużym władczym potencjale jest nadleśnictwo. Dzierżą oni władzę między drzewami i jeśli chcą mogą utrudnić życie. I tu znowu los nam nie pogardził szczęścia, nadleśnictwo też jest dla nas łaskawe.

Największą grupę stanowią spacerowicze i grzybiarze. Nie łączą się jednak oni w zorganizowane struktury i chwała im za to. Tym samym nie będą brały udziału w analizie.

Spis grup zakończę naszą zmorą cotygodniowych treningów, a mianowicie wyprowadzaczami psów. I nie było by w tym nic złego, gdyby nie dalszy rozwój struktur. W tej grupie bowiem znajduje się grupa zuchwałych kryminalistów. Myślał by człowiek, że tu pies i tam pies to powinniśmy się dogadać. Otóż nic bardziej mylnego. Wyprowadzacze kryminaliści roszczą sobie ogromne nieuzasadnione prawo do lasu. Zazwyczaj przebąkując coś o konstytucji. Równouprawnienie i te sprawy. Nie mniej jednak przychodzą wybiegać psy bez liny. Tym samym zaliczamy ich do grupy osób zuchwale łamiącej prawo. Mówiąc wprost są to przestępcy wyjęci spod prawa. Pies na luzie w lesie w myśl przepisów jest kłusownikiem. Jeszcze niedawno mógł zostać zestrzelony, bez ostrzeżenia.

Swego czasu muszę przyznać, że też balansowałam na granicy prawa co rusz dokonując zuchwałego przestępstwa puszczając psa luzem w lesie. Nie mniej jednak, mój pies jak nas ktoś mijał to siedział w siadzie przy nodze i ani drgnął! Jako osoba z czarną przeszłością powinnam wykazać się większym zrozumieniem, ale nie!

Naprawdę nie ma co ukrywać, większość psów nie przeszła nawet podstaw ze szkolenia. Łowne to to to i nieodwoływalne. Ani się obejrzysz a wyskakuje Ci to z za krzaków w zaprzęg. Albo szczęśliwie udaje Ci się go staranować, albo co zdarzyło nam się nie raz! Rzuca się to to na Twoje psy, szarga nimi jak demon na prawo i lewo, a Ty ciągle z metalowym sprzętem na drugim końcu smyczy. Z rowerem jest gorzej... Miota to Tobą co rusz dostajesz metalowy cios w kolejny kawałek ciała. Ani sie tu uwolnić, ani psu pomóc! AGONIAAA!!! Człowiek poobijany o ile nie połamany, zaprzęg spłoszony, psy pogryzione. Po takiej sytuacji, po roku ciężkich treningów następnego dnia podpinasz psy do zaprzęgu i okazuje się, że całe szkolenie poszło... Następne dni zamiast na przygotowanie psów pod zawody przeznaczasz na działania behawioralne. O ile psów nie trzeba szyć, a Ciebie składać...

I my mamy właśnie taką grupę wyprowadzaczy kryminalistów w naszym lesie treningowy. W wielu z nas była jeszcze chęć dogadania. Do niedzieli. Ja wcześniej już uznałam, że nie ma co. Jak wściekły labrador, bo pani go "nie utrzymała" wpił mi się w psa... Zdenerwowałam się. W momencie jak przeleciał 500 m przez polanę po to aby wpić mi w psy, a jego właścicielka sobie go nawoływała bez większego posłuchu uznałam, że moje zdrowie jest dla mnie zdecydowanie ważniejsze. Bądź co bądź ona jest kryminalistą i naraża moje życie na szwank. Człowiek mimo wszystko stoi społecznie wyżej w hierarchii niż pies.

Konflikt narodził się zacny, gdyż kryminaliści o ponadprzeciętnym egocentryzmie niezbyt dobrze znoszą okrzyk "KUR****!!!! Psy na smycze CHOL*** JASNA!!!". W ostatnią niedzielę oceniając odległość na "zaraz w nas wparuje rozwścieczony labrador" dodałam "SŁOWO DAJĘ ZESTRZELĘ!!" i po zaobserwowaniu, że odwoływanie pieska przez panią jak zwykle nic nie daje "ZBLIŻY SIĘ TO GO ZAMORDUJE!!!!!". Mimo wszystko pomimo tego, że trasa została poprowadzona prosto z racji tego, że została wrogo przejęta przez złoczyńców, postanowiłam skręcić w lewo.

Decyzja była słuszna. Nasz różowy maszer pojechał prosto i jak się okazało zuchwały przestępca z border collie stanął na środku ścieżki i ani myślał się cofnąć. Pomimo łagodnych próśb naszej przemiłej maszerki (ta to ma nerwy ze stali, mnie by tam chyba rozniosło!) bandzior stał jak słup.

Jeszcze mniej radośnie miał nasz wielki wódz. Jego psiak po adopcji jest w trakcie socjalizacji i wdrażania, także przejazd mógłby być dosyć kłopotliwy. Co więcej przy rozkładaniu znaków poprosił aby przeszli na drugą stronę lasu. Niestety sprzeciwianie się prawu i wewnętrzna potrzeba czynienia zła jest w nich tak wielka, iż na nic się to zdało. Wielki wódz widząc ich przed sobą szybko skręcił, prosto na taflę lodu... Jak nie łupnął! Na pamiątkę niedzielnego przejazdu ma przepięknie rozcięty policzek oraz zacny fioletowy make-up. Zaoszczędzi chłopak na różu na policzki ;-).

No słowo daję strach jeździć! Już myślałam o gazie ale jeszcze mi na moje psy zwieje. Następnym razem może im zdjęcia porobię i wyślę gdzie trzeba? Można by też przechwycić labradora i wywieźć do schroniska. Bez smyczy to pewno bezpański :D. Odbierze go kilka razy ze schroniska i może się nauczy.

Sam przejazd trwa jakieś 20 min. W porywach do pół godziny. No naprawdę odrobina dobrej woli i mogli by wyjść na ten spacer pół godziny później :(.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Decyzja o zakupie samoyeda.

Czy szkolenie psa jest potrzebne?

Jak nauczyć psa biegać w zaprzęgu