Jaki maszer takie psy



Ludzie mają dosyć mocne kompetencje w dziedzinie krzyku. Już za niemowlaka dziecko drze się wniebogłosy aby wyegzekwować swoje zdecydowanie jedyne słuszne decyzje. W mojej poprzedniej pracy niektórzy krzyczeli gęsto i często. Ba! Jak coś się komuś powtarza, to też zazwyczaj głośniej, na wypadek gdyby brak zrozumienia wynikał z kłopotów ze słuchem.

Do psa z krzykiem jednak nie koniecznie. Jak się okazuje, krzyczenie na psa podczas zawodów nie jest wskazane. To też rozpoczęcie biegu z okrzykiem: "Dalej do boju! Łapsterdaki jedne! Naprzód szczury lądowe!" Absolutnie odpada. Za szpanerski start w pirackim stylu możemy dostać punkty karne.

Zauważcie, że gdy krzyk występuje w pracy, nikt nie biegnie zaraz z pozwem sądowym o mobbing, licząc na zasadne ukaranie.

Nie mniej jednak, nieważne jak widowiskowe by to było krzyczeniem na psa jest niezbyt zasadne. Ostatnimi czasy pomimo tego, że jakże obficie rozpisywałam się o słuszności spokoju przy pracy z psem, nie koniecznie a nawet niezbyt bardzo odnosiło się to do praktyki. Na koniec tego cyklu grozy nikt z nas nie był zadowolony. Ani ja, ani psy. Wróciłam do domu, usiadłam na kanapie i pomyślałam: Toś zwaliła dziewczyno... Tak to daleko nie zajdziemy. A, że to był piątek to był to dobry moment na zmiany.

Zadecydowałam, być może niezbyt edukacyjnie, że psy na treningu będą biec jak chcą. Niech mają coś z życia! Jak postanowiłam, tak zrobiłam, a w zasadzie nic z tego nie wyszło.

Pogoda była zacna. Ruszałam jako ostatnia tym razem. Śniegu dosypało co dało nam wynik +10 pkt do miękkości, -10 pkt do stabilności. Niska temperatura dała nam jeszcze dodatkowe +20 pkt do wytrwałości. Ergo nie byłam zadowolona, że nie jadę pierwsza, ale nie zawsze można mieć to co się chce. Na zakręcie śmierci myślałam, że kręgosłup pojechał sam w drugą stronę. Szczęśliwie jednak udało mi się utrzymać na hulajnodze. Kręgosłup też na szczęście został na swoim miejscu. Miejscami było ślisko, a nawet bardzo. Psy zdecydowanie postanowiły wykorzystać dodatkowe punkty prędkości. Trzeba to jakoś przeżyć i oby na zawodach niczym nie sypło... Po drugim zakręcie zadecydowałam, że może tym razem jeszcze ja poprowadzę, w końcu bądź co bądź cenię sobie posiadanie wszystkich kończyn w komplecie.

Na spokojnie zaczęłam wydawać komendy skrętów. Rino odwrócił się, aby upewnić się czy przypadkiem nie podmieniono mu maszera. Ramzes stanął spojrzał z niedowierzaniem... Oboje wykonali piękny skręt! Było zacnie. Tworzyliśmy jedną drużynę walczącą o dobry przejazd. Było tak zacnie, że wydłużyłam trening! Oczywiście nie mówię, że bezbłędnie, bo część skrętów poszli mi na rękę... Już zmierzali w druga stronę, ale... Aaaa... nie ta strona!? OK! Klepaliśmy kółeczka aż nie bardzo wiedziałam gdzie jestem. Zadecydowałam, że psy mnie wyprowadzą. Podjechaliśmy do skrzyżowania. Psy stanęły i spojrzały na mnie w oczekiwaniu na kierunek. No tego to świat nie widział! Nie u moich łapsterdaków! Rozejrzałam się dookoła, rozpoznałam trasę i wydałam komendę jedynego słusznego skrętu.

W międzyczasie okazało się, że całość grupy zdążyła już obrócić. Postanowili też zrobić drugą rundkę.

Bezstresowo wracam na przedostatniej prostej, a tu z za zakrętu wyjeżdża entuzjastka w różu! Na czołowe! ...

...

Wstrzymałam oddech.

I ani się obejrzałam a doszło do zupełnie bezawaryjnej mijanki. No tego to już za wiele! Nie dość, że się słuchają to jeszcze się mijają z innymi psami jakby nigdy nic! Niech no ja tylko zejdę z hulajnogi! Jak dorwę jednego z drugim! Dopadnę, wyściskam i wycałuję!

Swego czasu jechałam jako pasażer około 13 psowego zaprzęgu. Maszer, który go prowadził komendy wydawał bardzo spokojnym i dosyć cichym głosem. Aż dziw, że lider go słyszał. I coś w tym jest...

Przy pracy z psami, tylko spokój może nas uratować ;-). No i nie zapomnijcie o worku radości!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Decyzja o zakupie samoyeda.

Czy szkolenie psa jest potrzebne?

Jak nauczyć psa biegać w zaprzęgu