Jak zostać maszerem?

Hard Dog Race 2017

Zostanie maszerem jest stosunkowo łatwe. Niezbędnym ekwipunkiem maszera jest pies. Mając na wyposażeniu psa, już prawie możemy czuć się jak maszerzy. Oczywiście pies niesie ze sobą pewne zobowiązania. Nie ma co liczyć, że po nabyciu psa nic się w naszym życiu nie zmieni... Znaczy, owszem, jeśli nabędziemy pluszowego psa, to mamy na to duże szanse. Jednakowoż, żywy pies stawia przed nami pewne wymagania. Chociażby należy dawać mu jeść. Nie karmiony pies po pewnym czasie umiera, a tego byśmy nie chcieli. Ponadto wchodzą jeszcze dodatkowe czynności tj. spacery, szczepienia i inne. W przypadku podejrzeń, że zmiana życia może być nazbyt dużym szokiem, proponuję zacząć od psa pluszowego. Niestety do różnego rodzaju zawodów są dopuszczane tylko żywe psy, ale od czegoś trzeba zacząć.

Teoretycznie każdy pies się nadaje. Nie mniej jednak, niektóre nie bardzo, a nawet bardzo, nie bardzo. Dobrze jest odrzucić psy o nazbyt dużej masie mięśniowej np. rottweilery, oraz psy z krótkim pyskiem, które we wrodzonych wadach genetycznych mają problemy z oddychaniem np. buldożki francuskie. Osobiście uważam, że posiadanie niektórych ras jest jak bycie kolekcjonerem srebra - trzeba dosyć często poddawać je zabiegom konserwacyjnym. Oczywiście mogą to być psy ras małych, aczkolwiek czasami większy znaczy lepszy.

Mając do dyspozycji jednego psa szczęśliwie możemy zacząć uprawiać CANICROSS, czyli bieg z psem. W tym celu potrzebny nam jest: pies, szelki, pas, lina z amortyaztorem. I już szczęśliwie możemy nazywać się maszerem. Co więcej, sama nazwa jest bardzo dźwięczna: Canicross... W brzmieniu prawie jak Cross fit. Także pracując w korpo i trenując canicross można sobie zapunktować. Sama dyscyplina nie jest nazbyt popularna, więc dostajemy dodatkowe punkty za hipsterskość. Oczywiście w kat. mężczyzn konieczna jest broda. Bez brody się nie obejdzie. No chyba, że nie zależy nam na punktach za hipsterskość. W tym zestawie możemy trenować sami, brać udział w dogtrekkingach oraz zawodach zaprzęgowych. Jest masa imprez przy których możemy się pokazać i liczyć na dobre oko reporterów. Canicross niewątpliwe jest najbardziej dostępny i najmniej kosztowy. Sprawdzą się też tutaj mniejsze pieski, aczkolwiek nie wiem jak zapatruje się komisja na ewentualnie skitranie pieska w kieszeni podczas biegu. Podejrzewam, że szczerze wątpię choć i pewno to od imprezy zależy. Na dogtrekkingu mogło by przejść ;-). Tutaj pragnę zaznaczyć, że od zeszłego roku w Polsce organizowany jest Hard Dog Race, który niewątpliwie sprzyja wizerunkowi. Za ukończenie każdy dostaje medal, który można sobie dumnie przywiesić na lusterku w samochodzie, bądź w miejscu gdzie jak największa liczba osób będzie miała szansę zapytać o jego pochodzenie.

Bieganie nie jest dla każdego. Wiadomo, można się zmęczyć. Pozostaje także kwestia kręgosłupa oraz odważne teorie odklejających się wnętrzności. Można więc śmiało przesiąść się na rower. Dyscyplina, w której pies ciągnie rower z maszerem ma swą piękną, dźwięczną nazwę BIKEJORING. Dzięki swej nazwie można zyskać uznanie wśród współpracowników w korpo, nie mniej jednak pewno nie tak duże jak mówiąc: canicross... Aczkolwiek kilka punktów na pewno dostaniemy. Pies dobrze aby był godziwych rozmiarów, nie musi być bardzo duży, ale dobrze aby przy rowerze jednak osiągał jakieś słuszne prędkości. Bikejoring jednakowoż nie jest taki komfortowy pod względem logistycznym. Nieodłącznym elementem jest rower, który bądź co bądź trzeba transportować. Towarzystwo mediów, które dadzą nam punkty do fameu też tylko na zawodach zaprzęgowych, a tych jest jednak mniej.

Gdy szczęśliwie śnieg dopisze możemy zaszaleć w SKIJORINGU. Niewątpliwym słabym punktem w tym zestawieniu jest potrzeba śniegu. Dobrze jest też mieć narty. W zasadzie są wymagane. Zaleca się mieć opanowaną jazdę na nartach typu biegówki. Nie mniej jednak z doświadczenia wiemy, że bez doświadczenia i tak daje się radę. Aczkolwiek, może nie koniecznie na zawody. No i oczywiście potrzebna nam jest co najmniej jedna sztuka psa. W porywach można zaszaleć i podpiąć do siebie nawet dwa psy. Nazwa jest całkiem zacna, więc i tu można spodziewać się wzroku uznania i nieukrywanej zazdrości od współpracowników. Fame jest niestety na niszowym poziomie. Śnieżnych zawodów u nas Ci na lekarstwo. Niewątpliwym tego powodem może być no cóż, brak śniegu. W związku z czym szanse na super reporterskie zdjęcie z zawodów niewątpliwie maleją. Za to, jadąc na zawody za granicę, można po powrocie brylować w towarzystwie gdzie to się nie było, czego to się nie robiło. Za sam fakt śniegu dostajemy dużą ilość punktów za hipsterskość. Oszroniona broda stanowi niewątpliwe mocny argument i konieczne będzie selfie, za które ustawa przewiduje dodatkowe punkty w zależności od liczby likeów pod zdjęciem.

Jak człowiek tak się rozkręci to nagle może się okazać, że z jednego psa robią się dwa! Dzieje się tak często przy rasach północnych w czasie zrzutu sierści w okresie wiosna/jesień. Czesu, czesu i nagle PuF! Drugi piesek. Tutaj czai się pułapka! Od dwóch psów wzwyż (nie licząc skijoringu) kultowe nazwy dyscyplin sportowych się kończą... Przemieszczając się po zatłoczonych korytarzach korporacji, tudzież w kolejce do ekspresu do kawy, nie zabłyśniesz już dźwięczną nazwą ofiarnie uprawianej aktywności fizycznej. Od dwóch psów wzwyż jeździsz "z zaprzęgiem". Oczywiście jak najbardziej należą się punkty za hipsterskość. I to nawet zacna pula gdyż: zaprzęg - to brzmi dumnie. Niestety na reporterskie zdjęcia można liczyć tylko podczas zawodów, których w Polsce jest niewiele, jak już wcześniej wspominałam. Można za to śmiało podczas treningów robić sobie dużą ilość zdjęć i tym budować swój godny wizerunek. Licząc na przypadkowe bystre oko reportera, zdecydowanie należy wybrać dyscypliny bezśnieżne tj. hulajnoga, wózek (trójkołowy, czterokołowy). Więcej hipsterstwa, mniej fameu, za to wliczone podróże to już dyscypliny śnieżne (narty, sanie). Zdecydowanie bardziej kłopotliwe, gdyż należy przemierzać duże ilości km w poszukiwaniu śniegu.

HULAJNOGA bądź co bądź nie brzmi dumnie. Słysząc hulajnoga widzimy dzieci śmigające po placu zabaw. Na szczęście dysponuje drugą nazwą scooter, co brzmi odrobinę lepiej. Aczkolwiek pokazując osobom postronnym zacnych rozmiarów hulajnogę, można zyskać dodatkowe punkty za hipsterskość. Zwłaszcza jeśli dodamy jeszcze kultowe drewniane elementy. Logistycznie to samo zło. Niestety, nie ma opcji rower i dwa psy...

WÓZEK 3,4-kołowy w zasadzie na trójce można zacząć już od dwóch psów. Nie mniej jednak stanowi to największe wyzwanie logistyczne. Nie licząc przyczepy, wielkiego vana, w grę wchodzi tylko bagażnik dachowy. W większości wypadków łatwo nie ma. Rekompensatę kwestii logistycznej dostarczy nam ilość psów. Oczywiście wszystkie psy też trzeba przewieźć i kolejne trudności transportowe nam się mnożą. Nie mniej jednak śmiganie z dużą ilością psów, to są już zacne ilości punktów bycia cool. Reguła mówi, że im więcej psów, tym głowę można trzymać wyżej. Rzecz jasna, dobrze jest panować nad zaprzęgiem. Sprzyja to zachowaniu dobrego stanu zdrowia (brak złamań) i ogólnemu dobremu samopoczuciu (brak poczucia rychło zbliżającej się śmierci).

SANIE zaczynają się tak od dwóch psów. Można śmigać na sportowych, składanych, które w istocie rzeczy są miłe logistycznie. Tutaj zdecydowanie punkty za bycie cool się należą. Wyciągnięcie sań z samochodu i podpięcie do nich psów w miejscach publicznych daje nam tyle punktów do fameu ile osób się zatrzyma aby na nas popatrzeć. Nie mniej jednak żaden szanujący się hipster nie odmówi sobie sań drewnianych. Już za samo podpięcie psów w celu zrobienia zdjęcia punkty lecą same. Drewniane sanie pozostawione na środku salonu, że niby po treningu nie było czasu się nimi zająć, robią solidne wrażenie na potencjalnych gościach. W istocie posiadając drewniane sanie, nie trzeba specjalnie na nich trenować. Starczy je mieć. Oczywiście muszą być na widoku, albo na wielu udostępnionych zdjęciach. Aby wzbudzić wiarygodność zawsze warto dodatkowo mieć ze dwa psy... Do paru zdjęć na insta mogą to być pożyczane ;-).

Także ten... Do bycia maszerem starczy jedna sztuka psa. Później w zależności jaką punktację z jakiej kategorii chcecie uzyskać, można sobie dowolnie manewrować, zarówno sprzętem jak i ilościom psów. Oczywiście kategoria punktów też się liczy. Wiadomo, że dla niektórych ważniejsze będą punkty fameu a dla innych hipsterskość. Jak się tak człowiek rozkręci, to i może na podium wylądować! I tutaj ważna informacja! Psie zaprzęgi nie są popularnym sportem i nawet jak staniemy na podium, znajomi z korpo mogą o tym nawet nie usłyszeć! Wszak kto ze znajomych orientuje się kim jest Agnieszka Jarecka, która no ta bene zdobyła złoto podczas na Międzynarodowych Mistrzostwach w Słowacji? A no właśnie! Aby zapewnić sobie właściwy fame, konieczne jest umieszczanie zdjęć z zawodów na portalach społecznościowych. Inaczej nikt się nie dowie. Już decydując się na udział w zawodach należy zapewnić sobie dobry background medialny ;-).

A więc... Najbliższe polskie zawody odbywają się w Dąbrowie Górniczej i ja wraz z mym wiernym zaprzęgiem biorę w nich udział. Przybędziemy wraz z solidną ekipą z klubu i w pocie czoła będziemy starać się nie być ostatnimi. Wielki Wódz na ostatnim treningu rzekł: "Przygotowujemy się dziarsko bo mam nadzieję, że klub nie będzie ostatni." A ja wam powiadam, że przedostatnie miejsce wszak nie jest ostatnie! Ja wraz z mymi walecznymi psami będziem się starać aby, co najmniej tak owe zająć.

Good Mush!

*ZAWODY: https://www.facebook.com/events/1976478879275682/

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Decyzja o zakupie samoyeda.

Czy szkolenie psa jest potrzebne?

Jak nauczyć psa biegać w zaprzęgu