Z psem na dwóch kółkach - osprzęt - mój :)



Od ponad dwóch miesięcy dzielnie popylam z moimi dwoma potworami na hulajnodze. Nie uważam aby była to najwygodniejsza i najbezpieczniejsza opcja. Zdecydowanie gdybym mogła wybierać, to zdecydowała bym się na rower. Nie mniej jednak, podjęłam decyzję wzięcia udziału w zawodach z moimi psiskami i fajnie było by się nie zabić. Powiem szczerze, że mam ambicje również na brak złamań i wszelkich kontuzji.

Z Ramzesem zaczynaliśmy od roweru. Naprawdę świetna sprawa. Na ten przykład, jak pies się nie słucha to można wymusić na nim skręt. Bardzo sobie chwalę tę opcję. Swego czasu zdecydowałam się na rower trekingowy. Cieńsze oponki do jazdy po asfalcie i solidnie ubitych dróg gruntowych w sam raz. Od razu człowiekowi lżej. Oczywiście wtedy nie zakładałam, że będę ze śmiercią w oczach targana za rozentuzjazmowanym samojedem po nierównych podmokłych lub oblodzonych ścieżkach w środku lasu. Mojemu rowerowi ten sposób aktywności się również nie podobał i postanowił zakończyć swoje życie skacząc z dachu. Działo się to w drodze na wyjazd integracyjny, podczas którego planowane były ostre treningi. Nie wytrzymał presji i postanowił z tym skończyć. Zawieźliśmy go do rowerowego pogotowia, niestety było już za późno.

Nie rozpaczając wiele za zuchwałym samobójcą postanowiłam zastąpić go nowym lepszym rowerem. Zdecydowanie górskim. Szerokie opony to bezpieczne opony. Co więcej! W mym nowym rowerze hamulce są tarczowe - rower staje w miejscu. Z hamulcami v-break co 3. trening kwestia hamowania pozostawała tylko w pokornych marzeniach.

Hulajnoga, na którą zostałam zmuszona się przesiąść, nie daje takiego komfortu treningu jak rower. Krążą słuchy, że dobra sportowa hulajnoga, daje poczucie stabilności i radości z jazdy. Kosztuje tyle co godny rower tj. od 2000 złotych monet wzwyż (do nabycie w rowerland.pl). Ja osobiście skoro nie zakładałam, że będę osiągać jakieś zawrotne prędkości, wybrałam opcję tanią. Moje psy jednak zadecydowały inaczej i przyśpieszyły napawając mnie niemałym zwątpieniem. Ludzie mówią, że hulajnoga jest fajna bo można z niej łatwo zeskoczyć. No cóż, z roweru po prostu nie trzeba tego robić. Mówiąc o kwestiach hamowania, to rower z hamulcami tarczowymi staje w miejscu, hulajnoga no cóż... Można z niej szybko zeskoczyć.
Podest w hulajnodze dostarcza wiele frajdy. Zimą szczególnie. Jakby przyszły w nocy zimowe skrzaty i go dobrze wypolerowały woskiem "Podwójny błysk! Ślisko jak pierun!". Szczęśliwie jeden z maszerów zlitował się nad mą niedolą i zabezpieczył podest zacną wycieraczką samochodową (nie ta gumową, tą drugą). Działa. Działą bardzo.

Amortyzator przedni, czy to w rowerze, czy w hulajnodze to fajna rzecz. Ludność jednak jest podzielona: albo oszczędzasz nadgarstki, albo jedziesz szybko. Co kto woli ;-). Ja w rowerze mam, a w hulajnodze nie. Nie żebym nie chciała. Taką kupiłam i postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy.

Do obu środków transportu zalecany jest pedalski kijek, lub też obręcz (można kupić w rowerlandzie). Psy w zaprzęgu powinny ciągnąć i się słuchać. Czasami jednak, nie chcą, czasami jakaś toaleta, czasami jakaś sarna... Pies staje a lina wplątuje się w koło. Oczywiście, wiadomo, że takie rzeczy nie zdarzają się profesjonalistom. Ja na szczęście maszera tylko udaję, więc posiadanie pedalskiego kijka mnie nie hańbi. W ciągu tych miesięcy treningów nawyprawiałam takich rzeczy, które zdecydowanie napawają większym wstydem.

Podczas pierwszych treningów po lesie wszystkie drzewa wyglądają tak samo. Po roku nic się nie zmienia. Wciąż wszystkie drzewa wyglądają tam samo. Szczęśliwie jednak udaje się mniej więcej ogarnąć położenie. Do tego czasu dobrze jest mieć jakiś system nawigacji. Oczywiście jechanie za kimś też jest dobrą opcją, ale trzeba liczyć się z tym, że może nam skitrać po paru zakrętach. Będąc szczęśliwymi posiadaczami telefonu komórkowego mamy aż dwie wspaniałe opcje: (1) Aplikacja do treningów, która śledzi trasę. Rzut okiem na mapę i można szybko ogarnąć jak wrócić. (2) Wbicie w GPS'a ulicy, na której porzuciliśmy samochód i podążanie za krzepiącym głosem aplikacji prosto do celu. Nie ukrywam, że jak długi rok, tak często i gęsto wspierałam się obiema formami powrotu do samochodu. Aplikacje mają dodatkowe fajne opcje, takie jak mierzenie ilości km, oraz czas! Dzięki czemu można nadzorować nękanie eghm... znaczy się trenowanie psów. Bardzo fajnie jest mieć telefon na kierownicy. To jednak nie jest opcja, dla osób, które częściej biegną za sprzętem aniżeli na nim jadą. Biorąc pod uwagę, że porzucanie hulajnogi nie jest hańbą i korzystam z tej opcji stosunkowo często, do hulajnogi telefonu podpiąć nie planuję. Trzymam go w kieszeni, aczkolwiek nie raz próbował z niej zwiać i to z sukcesem. Aktualnie rozważam zakup telefonu pancernego, w końcu czymś trzeba robić selfie z treningu!

Fajnie jest jednak wiedzieć ile się przejechało, a jeszcze lepiej ograniczyć ilość czynności przed startem, gdy psy rwą się do biegu. Tym samym zdecydowałam się wyposażyć w licznik rowerowy, a w zasadzie dwa. Co prawda nie wskaże mi drogi, ale za to będę wiedzieć po ilu km mogę wracać i czy psia wydajność rośnie. Oczywiście można inwestować w drogie sprzęty, nie mniej jednak nie jest to opcja dla maszerów nałogowo dewastujących sprzęt. Dla oferm takich jak ja z pomocą przychodzi LIDL i rzuca (w dodatku w tym tygodniu, tj. od poniedziałku 12.03.2018) podobno całkiem zacnym licznikiem rowerowym za 30 złotych monet. Nabyłam dwa: jeden do hulajnogi, drugi do roweru. Mam nadzieję, że nie zakończy rychło swojego żywota, aczkolwiek gdyby tak, to zawsze to człowiekowi lżej na sercu na myśl, że było to 30 monet a nie 70...

//W związku z tym, że nabyłam dwa liczniki rowerowe i trzeba zarobić na karmę dla psów, postanowiłam kontynuować swoją karierę w światłach reflektorów. Przypominam, że w krótkim reportażu "Pogoda na narty" miałam swoją kwestię mówioną w 2:37 min. xD. Kontynuując bycie celebrytą zadecydowałam, że pokuszę się o prowadzenie kanału na youtube. Pierwszym moim przedsięwzięciem będzie unboxing właśnie ów licznika. Nie żebym miała dobrą dykcję, czy prezencję, tudzież temat był jakiś chodliwy. Użyję za to zwrotów: "cześć kochani", "nie wiem czy to dobrze widać, ale...". Jak będzie dużo followersów, to może mi kiedyś farmina wyśle karmę do testów. Najlepiej taką 20 kg dla psów aktywnych.//

Czasami w nocy trzeba mieć światło. Szczerze zdradzę, że to nie taka prosta sprawa. Mam jakąś tam czołówkę, która no ogólnie jest ok... Dopóki człowieka nie targa za sobą horda psów po ciemnym lesie... Mój pomocnik, też ma jakąś zacną lampkę rowerową, za chyba 250 złotych monet robioną na zamówienie. Jest lepiej, ale szału nie ma. Szał za to jest gdy jedzie entuzjastka. Tak rozświetla teren, że nie ma przebacz! Ma ona MACTRONIK M-FORCE XTR również za 250 złotych monet i jest to chyba z całej naszej ekipy z Śląskiej jedne światło naprawdę godne polecenia. Myślę, że sobie ją zamówię. Już prawie przebrnęłam przez ten wydatek psychicznie xD. Do tego należy doliczyć ogniwa i ładowarkę... Wychodzi koło 360 + kw... Boli.

Dla piesłów trzeba szelki i linę z amortyzatorem. My mamy szelki typu sled i zdaje się, że większość je ma. Fajne, w miarę za mało monet ma sali. Ja mam drogie z Manmat, za dużo monet ale szczęśliwie odkupione za mniej monet. Odkupiłam je od pewnej maszerki, która aktualnie zaczyna robić zawrotną karierę w zaprzęgach, w związku z czym mam pewne podejrzenia, dlaczego moje psy tak targają. To musi być wina szelek...

Ponadto mam linę z amortyzatorem na jednego psa i na dwa. A dodatkowo linę zabezpieczającą, która leży na komodzie w pokoju czekając na lepsze czasy. Ogólnie idea jest szczytna! Gdy masz jakieś problemy na trasie przywiązujesz psy do pobliskiego drzewa czekając na pomoc, na czas walki ze sprzętem. Warunek jest jeden: Linę powinieneś mieć ze sobą. Gdy lina bezpiecznie odpoczywa w salonie, gdy Ty jesteś na treningu to jakby nie bardzo pomaga.

Do przewozu rower/hulajnogi zdecydowałam się użyć bagażnika na hak. W zasadzie platformy. Szukaliśmy z mym wiernym pomocnikiem dużo dni. Kłopot jak się okazuje stanowi hulajnoga, która ma niską platformę przez co nie układa się na większości polecanych bagażników. Fajnie by było aby się jeszcze składał i zamykał wszystko na kluczyk. Ostatecznie mam WESTFALIA BC60, który posiada te wszystkie cechy i montowanie hulajnogi nie stanowi problemu.

Psy na dłuższą metę dobrze jest zamykać za kratami. Sprzyja to ogólnemu porządkowi w aucie oraz samemu komfortowi prowadzenia pojazdu. Przede wszystkim jednak kawał błota przypominający kształtem psa, który no ta bene mógł być psem przed treningiem bezpiecznie ląduje w sterylnej klatce. Z klatkami też nie ma łatwo. Te tanie dostępne gdzie okiem nie spojrzeć mają tendencje do autodestrukcji. Można też zaszaleć i zainwestować w klatkę safedog. Ładny design, atesty i bardzo duże ilości monet. Producenci za to zapewniają, że podczas wypadku drogowego pies przeżyje. A przynajmniej ma na to znacznie większe szanse niż w innych klatkach. Dosyć dobrze wyglądają też klatki SWISS VITAL polsko-szwajcarskiej firmy. Modułowe jak w IKEI i Połowę tańsze. Ja jednak zdecydowałam się na klatkę na wymiar robioną przez firmę OMEGA w Siemianowicach. Jest solidna, zamykana na kluczyk i cenowo wyszła podobnie do Swiss Vital, tyle, że na wymiar. Ponadto proponowali nam różne udogodnienia tj. doczepiane kółeczka, podświetlenie, chłodzące wiatraczki i inne... Za każde udogodnienie trzeba jednak dawać dodatkowe monety, pozostaliśmy więc przy wersji podstawowej.

Na koniec zarzucę ostatnim odkryciem - namiot na dach. No ja jestem zachwycona! Niestety moje autko ma około 75 kg dopuszczalnego obciążenia dachu... I nie poradzisz! A już chciałam kolekcjonować monety.

Przy okazji przypominam, że już w tą sobotę (tj. 17.03.2018) widzimy się na zawodach psich zaprzęgów! Gdy patrząc na trasę zauważycie jakiegoś przerażonego maszera targanego przez psy na hulajnodze, a gdy was minie lekki deszczyk skropi wasze skronie, to własnie będę ja i moje gorzkie strachu łzy z wiernymi psami na przedzie.

Good Mush!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Decyzja o zakupie samoyeda.

Czy szkolenie psa jest potrzebne?

Jak nauczyć psa biegać w zaprzęgu