Piesły zbliżają ludzi
![]() |
| Sam się babraj w tym błocie. Ja wychodzę. HDR 2017 |
Jakoś nigdy szczególnie nie byłam osobą z gatunku tych co gromadzą wokół siebie ludzi. Rzekła bym, że wręcz przeciwnie. Czasami nawet unikałam kontaktu. Wcześniej, owszem miałam psy... Jamnika, yorka... Nie mniej jednak były to psy bezproblemowe. Gdy w domu z psem zaczyna się wielka walka o przetrwanie... Rywal z którym toczy się gra o godne życie nie uwłacza Tobie inteligencją. Wtedy... Wtedy to zupełnie inna rozmowa. Szczęśliwie okazuje się, że takich ludzi jest więcej. I zawsze tak lżej na sercu, gdy ktoś nam towarzyszy na froncie. A na froncie, jak to na wojnie, nie ma lekko.
Już od szczeniaka okazuje się bowiem, że pies to godny przeciwnik. A gdy dorasta to wcale nie ma lepiej. Powiedział by kto, że północnik to pies jak pies. No cóż... Starczy zobaczyć ile jest rezydentów fundacji, a ile jest ogłoszeń. Nie żeby coś, ale ponad rok przetrwają tylko najwytrwalsi, najsilniejszy, najsprytniejsi!
Oczywiście trafia się i północniak na kolanka. Trafia się również nie na kolanka. I zaczyna się... Ja właśnie już zastąpiłam traumatyczne określenia na: Wielka wspaniała przygoda! A po tych latach. Myślał by kto, że zaledwie dwóch jest co opowiadać.
Dzisiaj spacerując z piesłami napotkaliśmy młodego maszera pomykającego na rowerze ze swym dzielnym psem. Po zbliżeniu się do nas wykonał widowiskowy podwójny przewrót wprzód przez przednie koło z gromkim okrzykiem: "NIEEEE!!!". Aplauzom nie było końca. Bardzo widowiskowe. Bardzo.
Pierwsze co mi przyszło do głowy: A więc tak to wygląda... No nie ciekawie, nie ciekawie. Przyczepiłam psy do pobliskiej latarni i poszłam pomóc mu się pozbierać. Początki bywają trudne... Aż przypomniało mi się jak ja zaczynałam... Ile razy to człowiek wykonał epicki ślizg twarzą po gruncie... Ach te stare dobre czasy. Pamiętam jakby to było zaledwie miesiąc temu...
/Dokładnie 28 kwietnia w sobotę rano na treningu na Załęskiej, zawodowy przewrót przez kierownicę, zakończony ślizgiem w miękkim błocie./
Szczęśliwie udało mu się przeżyć. Psa ma od pół roku i jak się okazało nie jest łatwo. Za to dźwignął rękawicę i podjął próbę walki :D. Należy się wiwat i wielkie pomruki aprobaty! Oto kolejnego malamuta uwolniono z kanapy, a wielka przygoda maszerska właściciela właśnie się zaczyna :-).
A na koniec, dobre słowo: Może nie ma łatwo... Ale za to co człowiek będzie mógł opowiadać! Gdyby ktoś się wahał, czy trenować z psiakiem, czy nie trenować. Osobiście polecam trenować! Nie bać się, trenować! A jak idzie źle, to zawsze możecie poczytać mojego bloga ;-). Nie żebym była jakąś specjalną ofermą... Nie wiem jednak czy ktoś może mi dorównać :P
Widzimy się na treningu ;-)
Good Mush!


Komentarze
Prześlij komentarz